W ostatnią sobotę
zakończył się finał konkursu Janusze Biznesu na najgorszego szefa
oraz najbardziej buraczany styl zarządzania
przedsiębiorstwem. W bieżącym roku pracownicy nadesłali 187
tysięcy zgłoszeń, tak więc jury nie miało lekkiego zadania.
Konkurencja była zacięta, poziom skąpstwa, bezmyślności i tzw.
wiochy, a czasami prostej bezczelności tradycyjnie był bardzo wysoki. Na
wzmiankę zasługuje m.in. trwająca 2 miesiące rotacyjna wymiana
dwóch zużytych tonerów w akcie rozpaczliwej obrony przedbądź co
bądź nieuchronną koniecznością kupna nowego, jeden kabel
zasilający przypadający na dwa urządzenia (gdzie pracownik musiał
wybierać: potrzebuję zewnętrznego monitora, czy
skanera?), czy też stały numer: "Jesteśmy wielkim dystrybutorem, chcemy zamawiać kontener 40 stóp co miesiąc, podajcie stosowne ceny", a następnie "To my prosimy 3 żelazka, 2 huśtawki i 5 łyżek".
skanera?), czy też stały numer: "Jesteśmy wielkim dystrybutorem, chcemy zamawiać kontener 40 stóp co miesiąc, podajcie stosowne ceny", a następnie "To my prosimy 3 żelazka, 2 huśtawki i 5 łyżek".
Uśredniając wyniki
zgłoszeń oraz stosując interpretację opartą na solidnych
podstawach, obraz statystycznego Janusza Biznesu ujawnia cechy tak
cenione u lidera grupy: jest to z reguły mały (mentalnie), niezbyt
rozgarnięty cwaniaczek, nie umiejący kłamać (choć wydaje mu się
inaczej), któremu wszystko się należy, a kontrahenci i pracownicy
powinni być mu wdzięczni za samą możliwość ogrzania się w jego
blasku (cholera, dlaczego olali nasze zapytanie ofertowe? Jak można
zmarnować taką szansę!).
Kapituła konkursu
nie miała zatem łatwego zadania, jednak po wielogodzinnych
obradach, pod opieką psychologów na wypadek gdyby jurorzy zwątpili
w życie i sens istnienia ludzkiego gatunku, wyłoniono zwycięzcę.
Otóż w tym roku został nim drobny przedsiębiorca ze Słubic,
który po trzymiesięcznym przetrzymywaniu pracownika na "okresie
próbnym" zaproponował mu, aby ten wziął dotowany przez
państwo kredyt na założenie firmy na preferencyjnych warunkach i
przekazał mu te pieniądze, w zamian dostając mglistą obietnicę
"dobrej umowy". Słowo - u Janusza Biznesu - rzecz święta.
Znamienne, że w edycji niemieckiej bezapelacyjnie zwyciężył także
właściciel sklepu internetowego, w dodatku z sąsiedniego
Frankfurtu nad Odrą. Pozwala to zatem mieć szczerą nadzieję na
nową jakość w rozwoju regionu i współpracy transgranicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
pms24.eu